Tadeusz Deszkiewicz Tadeusz Deszkiewicz
702
BLOG

Bolesny kac Macieja Nowaka.

Tadeusz Deszkiewicz Tadeusz Deszkiewicz Kultura Obserwuj notkę 5

 

Ze zdumieniem przeczytałem felieton Pana Macieja Nowaka "Transmisji spektaklu w kinie mówię "nie".
 
Mało wykwintny język tego „dzieła” i niezbyt kulturalny sposób wypowiedzi przedstawiciela kultury składam na karb tego co sam Autor napisał w ostatnim zdaniu swojego tekstu: „... do fatalnych spraw i życzeń opisywanych na początku, dokładam jeszcze bolesnego kaca po mieszaniu rozmaitych typów alkoholu...”
 
Tylko bowiem „bolesny kac” może być wytłumaczeniem formy, momentami nawet celnych, przemyśleń PT Autora na łamach Gazety.
 
Zgadzam się z Maciejem Nowakiem w części gdy sprzeciwia się zamianie kin na blaszaki wypełnione smrodem popcornu”, a także temu, że „książki sprzedaje się w supermarketach, wysypywane do pojemników niczym buraki i cebule”. To istotnie skandal nad którym bardzo ubolewam.
 
Nie zgadzam się jednak z totalną krytyką pokazywania szerokiej publiczności wielkich wydarzeń artystycznych w salach kinowych. Gwoli ścisłości dodam tylko, że transmisje operowe nie odbywają się wyłacznie na ekranach kin, ale także w salach filharmonii, które dysponują znacznie mniej doskonałą aparaturą projekcyjną i dźwiękową.
 
Otóż Panie Macieju nikt Panu nie każe bywać na takich transmisjach. Pana stać na to by pojechać do Nowego Jorku na premierę opery z Piotrem Beczałą, Aleksandrą Kurzak i Mariuszem Kwietniem. Stać Pana na wyjazd do Londynu na spektakl Young Vica z Gillian Anderson i Benem Fosterem. Ale nie wszyscy mogą sobie na to pozwolić, a – na szczęście – ludzi głodnych wielkich wydarzeń kulturalnych w Polsce nie brakuje. To do nich skierowana jest oferta kinowych transmisji wydarzeń odbywających się na najsłynniejszych scenach świata. Nie neguję faktu, że czym innym jest bezpośrednie obcowanie z wielkimi aktorami w sali teatralnej. To zupełnie inna forma przezywania spektaklu, ale oglądanie ich na ekranie, choć jest pewnego rodzaju substytutem, bywa także niezwykłym przeżyciem. Podobnie jak dawny teatr telewizji, który bił popularnością wszelkie inne programy, a podczas poniedziałkowych spektakli wyludniały się ulice Polski.
 
Czy tę formę także Pan neguje?
 
Czy sprzeciwia się Pan wszelkiego rodzaju transmisjom, także muzycznym z sal koncertowych świata. Bo przecież radiowa transmisja koncertu też jest znacznie uboższa od osobistej wizyty w Filharmonii Nowojorskiej, czy Carnegie Hall?
 
Od grudnia 1990 roku, przez wiele lat miałem szansę prowadzić w Programie 2 Polskiego Radia transmisje z Metropolitan Opera w Nowym Jorku i choć nie widzieliśmy śpiewaków, ich kostiumów i ruchu scenicznego te wieczory biły rekordy popularności. W przerwie spektakli w studiu urywały się telefony od słuchaczy, podkreślających zadowolenie z uczestniczenia w wydarzeniu, które odbywa się w tym samym czasie dziesiątki tysięcy kilometrów od nas.
Jako przeciwnik „demolowania lokalnego rynku teatralnego” zapomina Pan o tym, że również twórcy są zadowoleni, że mogą dotrzeć do tak ogromnego audytorium, a transmisje nie odbierają im widzów w siedzibie rodzimego teatru.
 
Tak więc życząc Panu szybkiego uporania się z „bolesnym kacem” cytuję klasyka:
siedzę właśnie w ustronnym miejscu i mam przed sobą pańską recenzję, za chwilę będę ją miał za sobą”

 
Tadeusz Deszkiewicz

Link do tekstu Macieja Nowaka:  http://goo.gl/UZH5MF

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura